|
 |
|
www.ziemia obiecana.pl.tl |
|
|
|
|
|
 |
|
Trzy godziny z życia Hanki |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
"Trzy godziny z życia Hanki"
Hanka siedziała na ławce i bezwiednie wodziła oczyma za dziećmi bawiącymi się na placu zabaw.Do jej uszu dochodziły, co jakiś czas, wyrywkowe słowa wykrzykiwane przez co bardziej głośnego dzieciaka."Dawaj" , "To moje", "Mamo" ..ale ona nie myślała wogóle nad ich znaczeniem i sensem. Jej myśli błądziły gdzieś daleko, sięgały bliższych i dalszych dni, które były dane jej przeżywać.
"Dlaczego?. Dlaczego tak się stało, gdzie popełniłam błąd, czy faktycznie to też moja wina ? " zadawała sobie pytania w myślach , pozostawiając je bez odpowiedzi.
Kiedy przed piętnastoma laty stała przed ołtarzem, nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie przyszła by jej do głowy sytuacja w jakiej dziś śię znalazła. "Śmieszne"- pomyślała i lekko pogładziła torebkę , która leżała koło niej na ławce."W zasadzie to ja narzekałam, że ich finanse nie są najlepsze i trzeba by było coś z tym zrobić.To ja zgodziłam się by Jerzy zmienił pracę, która wiązała się z wyjazdami.To ja namawiłam go do zmiany mieszkania, kupna lepszego samochodu i wreszcie do posiadania trzeciego dziecka. Ale czy mogłam wiedzieć że Piotruś urodzi się z ciężką genetyczną chorobą?. Nie, nie może brać na siebie całej odpowiedziałności za wszystko co się wydarzyło.Typowy scenariusz amerykańskiego filmu" - myślała, tylko że ten film nie skończył się szczęśliwie.
Kiedy ponad dwa lata temu usłyszała od Jerzego "Wybacz, ale jest to ponad moje siły, muszę z tym wszystkim zerwać i odpocząć" pomyślała , że jej mąż przechodzi jakiś kryzys wieku dojrzałego i faktycznie może przyda im się chwilowa rozłąka i wszystko wróci do normy.Odpocznie i pełny radości i energi do życia wróci do niej.
Odpoczywał, ale w łóżku i ramionach innej kobiety.
Popatrzyła na zegarek 13.37 "Mam jeszcze trochę czasu, opiekunka Piotrusia wychodzi o 15.00 a dzieci wracają dziś później. Podniosła swoją głowę i zauważyła, że mniej dzieciaków bawi się na placu zabaw i jest ciszej. "Chyba poszły na obiad" przeleciało jej przez głowę.
"To ty unikałaś mnie wieczorami wymyślając ...to bóle głowy, to bóle brzucha. To ty nie chciałaś nigdzie ze mną chodzić ani wyjeżdżać. Nigdy nie zapytałaś mnie jak się czuję, czy mam jakieś problemy.Przy Tobie zawsze czułem się mały i niedoceniony" Przypomniał sobie słowa wypowiedziane przez jej męża podczas jednej z ostatnich rozmów.
"Faktycznie, przyznaję że często, w łóżku, niby bolała mnie głowa, ale nie dlatego że go nie kochałam.Powodem był nadmiar obowiązków, a ciężar dnia sprawiał że na nic nie miałam chęci.Tak, tylko że mój mąż oczekiwał po przyjściu z pracy uśmiechniętej i zadbanej żony" dodała w myślach ten wniosek - A tak nie było."
Jak bardzo mi go brakuje, wiem ja jedna. Nawet teraz, już dwa lata po rozwodzie, nie wiem czy nie otworzyła bym drzwi i nie rzuciła bym się mu na szyję mówiąc żeby został. Nie, to tylko moje insynuacje, chyba to się nie stanie". Hanka zaczęła przyznawać się do tego, że jednak Go bardzo kochała i chyba nadal kocha. Wiedziała, ze popełniła wiele błędów. Popełniali je razem za swoim obupólnym przyzwoleniem. Nie rozmawiali ze sobą. Nie starali się nawet rozmawiać. Zawsze trudne tematy odsuwane były na bok. Nie dbali o siebie i o swoje małżeństwo. "Tak, ale teraz nic nie można już odzyskać. Wszystko przetrwoniliśmy" - pomyślała i bez celu popatrzyła przed siebie.
Hanka pośpiesznie zaczęła grzebać w torebce słysząc głos komórki."To dom czy coś się stało Piotrusiowi..."
-Halo, co się stało Pani Marto, coś z Piotrusiem?- zapytała podniesionym głosem.
-Nie Pani Haniu, z Piotrusiem nic się nie stało- usłyszała zachrypnięty, ale ciepły, głos opiekunki jej syna-
-był telefon ze szpitala, dzwoniła pani była teściowa i prosiła o kontakt. Pani były mąż i jego żona mieli wypadek .Podobno jest zle-zakończyła tonem poważnym i pewnym.
Hanka zerwała się z ławki i pobiegła w stronę swojego domu. Serce waliło jej szybciej od kroków, które robiła, a wyobraźnia zawładnęła jej głową i myślami stawiając najgorsze obrazy i zdarzenia."Byle bym zdążyła" -myślała, łapiąc szybkie oddechy.
Godzina druga.
Stały tak w dwie w szpitalnej sali Hanka i jej exs teściowa.Hanka wbiła wzrok w migające wykresy na monitorze, wskazujące puls, ciśnienie i rytm serca.Wszystko wydawało się działać i funkcjonować bez zastrzeżeń. Jerzy leżał na łóżku, na twarzy nie było widać cierpienia. Gdyby nie fakt, który się wydarzył i miejsce w którym się znajduje, można by myśleć że śpi i odpoczywa.
-myślę że doktor poinformuje nas dzisiaj o jego stanie - przerwała pulsującą ciszę matka Jerzego - Haniu wybacz, że zadzwoniłam do Ciebie, ale pomyślałam, że chciałabyś wiedzieć co się wydarzyło, ja wiem że kochałaś Jerzego i dlatego z tego powodu zadzwoniłam - dokończyła.
- Tak, to prawda. Kochałam i...... dziękuję - zdołała wyjąkać Hanka. Drzwi szpitalnej sali zaskrzypiały i pojawił się w nich starszy pan w białym fartuchu z lekarskimi słuchawkami na szyi. "To pewnie doktor" pomyślała Hanka.
- Proszę do siebie do gabinetu -powiedział cicho, ale bardzo czytelnie i wyraźnie z wielkim chłodem w głosie. Kiedy usadowiły się na krzesłach wskazanych przez doktora, patrzyły obie na posępną twarz doktora i czekały na pierwsze wyrazy jakie wypowie.
-Pani rozumiem jest matką poszkodowanego, a pani? - doktor zapytał zwracając się do Hanki.
-jaaa....
-to moja znajoma i przyjaciel rodziny- zareagowała teściowa, widząc zakłopotanie Hanki.
Doktor ponownie zasklepił się w swoich myślach, jakby szukjąc odpowiednich słów, tonu swojego głosu i interpretacji.
- no nie mam zbyt dobrych informacji-zaczął powoli doktor- utrzymujemy pani syna w śpiączce farmakologicznej.Poszkodowany doznał ciężkiego uszkodzenia mózgu. Wiemy, że dolna część ciała jest sparaliżowana, ale na dzień dzisiejszy nie możemy dokładnie okeślić, a nawet w przybliżeniu podać innych uszkodzeń ciała ani ich stopnia-doktor ciagnął dalej swoją diagnozę a Hanka czuła jak przez jej ciało przechodzą dreszcze. Ręce pociły się jej coraz bardziej a w głowie słyszała szum głośniejszy od wzburzonego morza.
-Przepraszam, źle się poczułam, muszę wyjść- zdołała wymamrotać,po czym pospiesznie wstała i opuściła gabinet doktora.
"Nie, nie mogę w to uwierzyć że to się stało" myślała stojąc, oparta o parapet szpitalnego okna-co teraz z nim będzie,jakie stanie się jego życie, czy to jest jakaś kara,nie nie mogę tak myśleć, nie mam prawa tak mówić a choćby już został na tym wózku,to przecież ma żonę, ona tylko doznała lekkich obrażeń, ma się nim kto opiekować, żeby tylko z tego wyszedł, dobrze że nie mają dzieci". Przez jej głowę przelatywały dziesiatki obrazów i słów, żal i smutek zawładnął jej sercem- czy tak się musiało stać?" Długo tak stała miotana różnymi myślami.W pewnej chwili poczuła delikatny dotyk ręki swojej byłej tesciowej
-choć idziemy, wysłuchałam i powiem, że nie dał mu dużej nadziei- powiedziała ze smutkiem matka-Hania ja jeszcze raz dziękuję Ci, że przyszłaś, jest mi łatwiej przez to wszystko przechodzić, człowiek potrzebyje drugiego człowieka, potrzebuje jego obecności i zrozumienia, czasami nawet milczeć jest lepiej we dwoje, jesteś kobietą i chyba wiesz jak to jest- powiedziała.
- Tak, wiem coś o tym- odpowiedziała, ze smutkiem Hanka idąc do wyjścia szpitalnym korytarzem.
Godzina trzecia
Zamoczyła ścierkę w kuble z zimną wodą i jeszcze raz, powoli zaczęła przecierać litery wyryte na cmentarnej mogile. Z wielką czułością i miłością najpierw P, potem delikatnie, jednym ruchem ręki I przechodząc do O T i R.
-Piotr - pwypowiedziała zciszonym głosem.
-Tak,Piotr. Nasz Piotr- usłyszała za sobą jakby echem głos Jerzego.
-Myślałem żeby dać napisać Piotruś, tak jak do niego mówiliśmy, ale nie wiem dlaczego odstapiłem od tego zamiaru.
-Może dlatego że za miesiąc skończył by 15 lat, i on sam chciałby żeby zwracano się do niego bardziej po męsku -odpowiedziała Hanka.
-Wiedzieliśmy, że to się tak skończy, a jednak trudno nawet dziś, pogodzić się z jego odejściem. Żałuję, że nie było mnie przy nim taki długi okres czasu. Cztery lata, szkoda mi tego co straciłem.-powiedział prawie do siebie Jerzy.
-Ale byłeś przy nim w tym najważniejszym i najtrudniejszym dla niego czasie.Przy nim i przy mnie, nie zniosłabym tego sama, nie umiałabym sobie z tym poradzić- wstała i poprawiła jeszcze kwiaty w wazonie na mogile syna. Wytarła ręce i podeszła do Jerzego.
- Widzisz, tak to już bywa, że czasami wydaje nam się, że jesteśmy sami, a jest to nieprawdą Nie umiemy dostrzec tej drugiej osoby. Nie chcemy słyszeć tego co do nas ktoś mówi. Idziemy, nie patrząc pod nogi z pewnością, że nic na tej drodze nie może nam się stać . A często mylimy się i nasza pewność zawodzi. - mówiła powoli z przekonaniem.
- Haniu ...
- Haniu, czy ty mi wybaczyłaś moje błędy, moje zaślepienie i...
- Nie pytaj mnie, bo słowa są tylko słowami i nie chcę żebyś czuł niepewność, ale żebyś był pewny tego. Jestem przy tobie bez względu na wszystko. Bez względu na błędy jakie oboje popełniliśmy.
-czy wybaczyłam ?-powtórzyła pytanie Jerzego- tak... wybaczyłam. W dniu twojego wypadku, nie wiem dlaczego? Robiłam remamet mojego życia. Już wtedy, gdybyś zjawił się przede mną ... to rzuciłabym się tobie na szyję. Tak bardzo tęskniłam do Ciebie, że gotowa byłam całą winę wziąć na siebie bylebyś tylko był.
Jerzy podkręcił kołem wózka inwalidzkiego, podjeżdżając bliżej Hani, chwycił ją za jeszcze wilgotną rękę i mocno ścisnął.
-Dziękuję Ci za to co dla mnie zrobiłaś , za to że byłaś przy mnie jak odeszła moja żona, za to, że niosłaś sama to , co powinniśmy nieść we dwoje i za to, że otworzyłaś mi uszy i oczy bym mógł wreszcie Cię słyszeć i rozumieć -w głosie Jerzego dało się wysłyszeć szczerość płynacą z samego środka serca.Powinienem też podziękować Piotrowi, ale nigdy nie miałem dość odwagi. On był mądrzejszy ode mnie. Umiał doceniać to co miał i tym się cieszyć. Nie chcę zawięść obietnicy jaką mu dałem i zawsze będę pamiętał jego słowa
"Tato pokochaj sercem, a nie oczami, moją mamę"
Hanka mocniej uścisnęła jego dłoń i popatrzyła w błękitne oczy Jerzego pełne próśb o których nie musiał mówić, pełne miłości o której nie musiał zapewniać, pełne dobroci, którą było widać. Niczym nastolatka zarumieniła się i wstając lekko musnęła wargami jego czoła.
Poruszali się powoli, po cmetarnej ziemi, w kierunku bramy. Wiatr targał ostatnie listki z drzew i bawił się nimi, bo była już jesień, a wkrótce nadejdzie ostatnia z pór roku zima, godzina czwarta.
17.04.2008
Zawartość nowej strony
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
 |
|
E-meil |
|
|
|
|
|
 |
|
Kim jestem? |
|
|
|
|
|
|
Chciałam w tym okienku opowiedzieć o sobie.Ale...zrezygnowałam.Wystarczy wejść na kilka podstronek i wszystko się wyjaśni. |
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło 45433 odwiedzający |